Powracając do 5 maja 1999 roku, do pierwszych dni w Urzędzie Miejskim w Szczytnie - ile to ja miałem problemów, ile to kwadratowe pudło, czyli komputer, napsuło mi nerwów, ile kryło w sobie tajemnic? Przez ile musiałem przejść problemów intelektualnych, żeby poznać w dojrzałym wieku możliwości tego cudeńka z końca XX wieku.

Jak okiełznałem diabelską maszynę
Omawianie spraw łowieckich ze starostą Andrzejem Kijewskim (z prawej). Z lewej łowczy rejonowy Ludwik Narewski, obok Leszek Mierzejewski i myśliwy Waldemar Popławski

Wcześniej idealnie obsługiwałem zwykłą, później już w 1969 roku elektryczną maszynę do pisania. 30 lat różnicy, a jaki to przeskok techniki. Popatrzcie na zdjęcie obok, gdzie taka maszyna była jedyną w dziale głównego mechanika w Zakładach Lniarskich „Lenpol”.

Pamiętam dokładnie, gdy w 1989 roku kupiliśmy do szpitala w Szczytnie pierwszy kompletny komputer, przecież to ułamek czasu, jak za pstryknięciem palców! Wszyscy medycy przychodzili oglądać ten diabelski wynalazek! Za żadne skarby świata nie mogli pojąć zasad jego pracy! Ja sam główkowałem nad tym cudeńkiem i nic mi nie przychodziło do głowy, a przecież nawet imadło, na którym co dnia przez wiele lat przykręca się metale - potrafi wreszcie rozróżnić śrubę od zwykłego płaskownika! Nawet żona, po wielu latach wspólnego życia, od razu wyczuwa, po tonie głosu, zachowaniu i oczach - czy ją mąż oszukuje, czy mówi prawdę! Więc i ja po wielu próbach i zniechęceniach, nauczyłem się wreszcie „jako tako” obsługiwać komputer!

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.