"Witaj Kurpiu na Mazurach" - tym razem tytuł dorocznego Dnia Kultury Kurpiowskiej towarzyszył zarówno naukowcom, jak i tym, którzy bardziej niż wiedzy złaknieni są rozrywek. W sobotę 25 września, przed południem ratusz, a po południu Miejski Dom Kultury, zostały opanowane przez lud puszczański.

Naukowo i tanecznie

Dyskusyjna teza

Tegoroczny, szósty już Dzień Kultury Kurpiowskiej, był nieco odmienny od poprzednich, składał się bowiem z dwóch części.

Przed południem, w sali konferencyjnej ratusza, odbyła się sesja naukowa, której tematem było osadnictwo Kurpiów i Kresowian na Warmii i Mazurach po II wojnie światowej. Cykl naukowych referatów rozpoczął profesor Stanisław Achremczyk, który naświetlił historyczne podłoże powojennego osadnictwa w kontekście tworzenia nowego, mazurskiego krajobrazu kulturowego przez przybyszy z różnych stron kraju. Mówił o wzajemnym przenikaniu się tradycji i obyczajów Kurpiów i Kresowian, o ich wzajemnych relacjach i wpływie na rozwój regionu. Ciekawy wykład profesor Achremczyk zakończył konkluzją, że elity kulturalne i intelektualne nowej społeczności Warmii i Mazur tworzyli przybysze z Kresów, natomiast wpływ Kurpiów, poza zasiedleniem opuszczonych wsi i miast, nie był zbyt duży.

- Nie da się mówić o historii Polski nie wspominając o Kresach. Można jednak mówić o tej historii nie wymieniając Kurpiów - skwitował olsztyński naukowiec swe wystąpienie frazą, która - jak się później okazało - wywołała wśród słuchaczy najwięcej emocji i kontrowersji. Podczas dyskusji, która stanowiła podsumowanie konferencji, przede wszystkim z końcową tezą pierwszego referatu polemizowano, zarzucając autorowi, że nie postawił przysłowiowej kropki nad "i".

Bo o ile - mówiono - nie da się zaprzeczyć, że faktycznie to Kresy dostarczyły Warmii i Mazurom intelektualny trzon nowej społeczności, to jednak uczciwiej by było wyjaśnić, dlaczego Kurpie tej elity były pozbawione.

- Łatwo było Kresowianom się wykształcić. Mieli dwa prężne, funkcjonujące na wysokim poziomie ośrodki uniwersyteckie, a Kurpie co miały? Nic, oprócz piasków do uprawy - padało z sali. Obecni na sali Kurpie postulowali, aby profesor ze swego wystąpienia albo ostatnią konkluzję usunął zupełnie, albo ją wyjaśnił, rozszerzył i uzupełnił. W debacie używano jedynie rzeczowych, naukowych argumentów. Do głosu nie doszły emocje, nie uzewnętrzniły się wzajemne animozje, które obu nacjom niegdyś towarzyszyły.

- Gdyby taka dyskusja toczyła się ze dwadzieścia lat temu, to niechybnie skończyłaby się jakąś ostrą zadymą - usłyszał "Kurek" komentarz. - To, że było grzecznie, spokojnie i merytorycznie to niejako dodatkowy dowód na to, że i Kurpie, i Kresowiacy, żyjący tu i teraz, tworzą jednolitą nową mazurską społeczność.

Podczas sesji starosta Andrzej Kijewski i burmistrz Paweł Bielinowicz zostali przez prezesa Związku Kurpiów Mirosława Grzyba obdarowani 3-tomowymi zbiorami "Puszcza Kurpiowska w pieśni" księdza Władysława Skierkowskiego. Henryk Gadomski z Ostrołęki, dyrygent i kierownik kilku chórów, za opracowanie tego zbioru (wydanego sumptem Związku Kurpiów), dzień wcześniej odebrał w Warszawie nagrodę im. Norwida, przyznawaną (i sponsorowaną, a nagroda niebagatelna, bo 15 tysięcy złotych), przez sejmik województwa mazowieckiego.

- Będę teraz te pieśni czytał i nucił - anonsował starosta dziękując za dar.

- Ja przekażę ten zbiorek bibliotece - deklarował z kolei burmistrz. - By mogli się zapoznać z nim wszyscy chętni mieszkańcy.

Kurpie roztańczone i rozgadane

Dowodem tej jednolitości jest też i to, że po południu, w sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury, zarówno Kurpie, jak i Kresowiacy (a przedstawicieli obu nacji było bez liku), doskonale bawili się wraz z występującymi na scenie artystami. Sceptycy - co prawda - zapewne mogą mieć wątpliwość, czy amatorów z różnych zespołów można mianem artystów nazwać, ale widownia co do tego wątpliwości nie miała. Śpiewano zatem, przyklaskiwano i przytupywano przy przyśpiewkach i pieśniach, które na scenie zapoczątkował szczycieński, ale kurpiowski - z rodowodu członków - zespół "Wystek". Oklaskami nagradzano nieporadne jeszcze, ale sympatyczne popisy ledwo odrośniętych od ziemi maluchów z Klonu, tworzących młodziutki zespół "Bursztynki", kierowany przez Irenę Kaczmarczyk. Ona sama, wraz z siostrą - Elżbietą Kasznią, dały dobry koncert, prezentując zarówno pieśni smętne, liryczne, jak i frywolne, łącznie z takimi, które miały posmak kabaretowy.

Salwami śmiechu witano młodych gawędziarzy z Dąbrów, czyli Alicję Zaciek i Krzysztofa Kowalskiego, laureatów czerwcowego konkursu na gadkę kurpiowską. Podobnie przyjmowano autorską gadkę jedynej dorosłej laureatki Anny Rybińskiej, która nie omieszkała w humorystyczny sposób "uszczypnąć" też i redaktorkę "Kurka".

W pełni zasłużonym aplauzem cieszył się występ Zespołu Pieśni i Tańca z Kadzidła. Na scenie pojawiło się kilkadziesiąt osób, z których najstarsi dawno już przekroczyli wiek emerytalny, zaś najmłodsi nie zaczęli jeszcze szkolnej edukacji. A wszyscy, choć na co dzień, uczą się, pracują, lub po latach pracy - odpoczywają, wiele swojego czasu i wysiłku poświęcają na próby w zespole i występy. Huczne brawa zespół otrzymał i za profesjonalne tańce, i za wielopokoleniowość, i za ów konieczny entuzjazm i chęć, by tańcem i śpiewem utrwalać tradycję i kulturę kurpiowską.

Artystycznej części tegorocznego Dnia Kultury Kurpiowskiej towarzyszył kiermasz, podczas którego można było zobaczyć, jak powstają słynne wycinanki, na czym polega obróbka bursztynu, a także skosztować tradycyjnych kurpiowskich potraw. Kiermaszowi towarzyszyła też wystawa rysunków, przedstawiających zabytkowe, ukryte wśród kurpiowskich puszcz, obiekty sakralne: przydrożne kapliczki, świątki itp., których autorką jest Teresa Ciepierska.

Nad całością organizacyjną czuwali członkowie szczycieńskiego oddziału Związku Kurpiów z Ireną Mosakowską na czele.

Halina Bielawska

2004.09.29